FLIGHTSIM TOWER
RECENZJE
PORADY
TRASY
GALERIA
OPOWIASTKI
NAUKA LATANIA
Dawno, dawno temu gdy byłem jeszcze zupełnie małym chłopcem wszyscy moi koledzy marzyli o tym aby zostać
strażakami albo "lotnikami". Ja, odkąd pamiętam, zawsze opowiadałem się za tą drugą opcją i na różne sposoby
próbowałem swoje marzenia zrealizować. Dzisiaj, chociaż od tamtego czasu upłynęło już wiele, wiele lat a życie
przyniosło co przyniosło, moje dziecięce upodobania pozostały nadal aktualne.
Zgłębiając fundamentalną wiedzę z zakresu ortografii, gramatyki, podstawowych działań matematycznych oraz
nauk przyrodniczych rozpocząłem swoją przygodę lotniczą od sklejania, na początku zresztą dosyć nieudolnie,
pierwszych kartonowych modeli samolotów.
Potem, przy pomocy starszych braci budowałem już bardziej zaawansowane redukcyjne kopie maszyn latających,
używając do tego celu głównie drewna, masy papierowej, drutu i styropianu. Ze względu na braki w tzw.
zaopatrzeniu rynkowym do malowania stosowałem farby do barwienia skóry o wdzięcznej nazwie "Wilbra", która
była sprzedawana w poręcznych, niewielkich buteleczkach za przystępna cenę. W wieku tzw. wyrostka
zbudowałem swój pierwszy model latającego szybowca o nazwie "Jaskółka". Wprawdzie, jego egzemplarz nr 001
nie za bardzo chciał prosto latać ale pózniejsze sztuki pod tym względem prezentowały się już dużo lepiej.
Kolejne "Jaskółki" a następnie "Dzięcioły" zdobywały przestworza na terenie dzisiejszego osiedla Gocław w
Warszawie gdzie wówczas mieściło się lotnisko sportowe.
Kolejny etap mojej "lotniczej przygody" to kupno, za pieczołowicie uskładane pieniążki, samozapłonowego
silniczka spalinowego marki Jena i budowa modelu na uwięzi "Wicherek". Samolocik ten charakteryzował się tym,
że był praktycznie niezniszczalny. Po każdej katastrofie powstałej w trakcie nauki latania przez noc odradzał się
jak feniks z popiołów.
Gdy pewnego dnia w prezencie dostałem profesjonalny silniczek z zapłonem żarowym MVVS wyprodukowany
przez naszych braci Czechów przystąpiłem do budowy modelu redukcyjno-latającego na uwięzi JAK 18P. Czasy
wtedy były trudne i wszystko się "załatwiało" a nie po prostu kupowało. Trzeba było więc "załatwić" alkohol
etylowy, azotan amylu, olej rycynowy, balsę, pompowane kółka, blachę oraz rureczki na zbiorniczek paliwa i
wiele innych rzeczy. Z zapałem podjąłem wyzwanie i po około 6 miesiącach mój wspaniały, czerwony JAK wzniósł
się w powietrze. Niestety po wykonaniu niepełnego kręgu zgrabnie zarył w ziemię łamiąc śmigło i podwozie. Bez
zbędnej zwłoki zabrałem się za rekonstrukcję modelu a następne dni przyniosły już tylko sukcesy. Model był co
prawda trudny w pilotażu ale latał wspaniale, w pełni wynagradzając czas i wkład pracy jaki poświęciłem na jego
zbudowanie.
W końcu przyszedł czas modeli sterowanych radiem. Niestety nie dana mi jednak była radość zabawy nimi gdyż
wchodząc w dorosłe życie zmuszony byłem ustalić sobie nieco inne priorytety.
Do "latania" wróciłem gdy pojawiły się pierwsze urządzenia zwane komputerami. Pierwszym był ZX 81, na którym
zainstalowałem i z niekłamaną lubością użytkowałem programik firmy PSION. Była to prymitywna symulacja
lądowania bliżej nieokreśloną maszyną, napisana za pomocą znaków tekstowych. Sterowanie odbywało się przy
użyciu klawiszy.
Potem pojawiły się lotnicze "strzelanki" na ZX Spectrum i ATARI 800 z kultowym "River Raidem" na czele. Z
pierwszym Flight Simulator'em zetknąłem się będąc dumnym posiadaczem ATARI ST. Kolejne jego wersje
dostępne były już na naszego poczciwego Peceta. Przez pewien czas królowały symulatory "Fly" i "Flight
Unlimited". Z tego ostatniego, zachowałem pamiątkę, która do dnia dzisiejszego zdobi mój gabinet - oprawiona
mapa okolic San Francisco do dzisiaj wisi u mnie na ścianie. Prawdziwym "simmerem" stałem się wraz z
pojawieniem się wynalazku zwanego internetem oraz coraz doskonalszych wersji "Flight Symulatora" oraz
licznych do niego dodatków. Mój początek wiąże się z "FS 95", pózniej "FS98" i następne. Gdzieś w okolicach
wersji "FS2000" odkryłem VATSIM i latanie online. W tamtym okresie płacone przeze mnie rachunki telefoniczne
opiewały na wręcz nieprawdopodobnie wysokie kwoty. Stałe łącza były dopiero w planach. Rolę Neostrady pełnił
modem 56 kb, który musiał obsłużyć "fonię i wizję". Warto jednak było wydawać każde pieniądze aby poznać
ludzi z różnych obszarów świata, polatać z kolegami z macierzystych wirtualnych linii lotniczych przy okazji
nawiązując wiele cennych przyjazni.
Kiedyś gdy lecąc w grupie kilkunastu przyjaciół po Alasce opowiadałem pozostałym o miejscach, które mijaliśmy,
Alan z Irlandii powiedział:
"Stan, to jest niesamowite. Ja jestem z Irlandii, Kim z Australii, Eric, Matt i Paul z USA, Martin z Holandii, Nandy z
Indii, Mick z Anglii a Leon z Afryki Południowej. Lecimy po Alasce a opowiada nam o niej Polak. Jesteśmy
przyjaciółmi od kilku lat . A to wszystko dzięki naszemu wspólnemu hobby - lataniu."
I dla takich chwil warto się w to bawić.
Dzisiaj patrząc z perspektywy czasu, uwzględniając dotychczasowe wybory życiowe, karierę zawodową znacznie
odbiegającą od moich dziecięcych marzeń z pełną odpowiedzialnością mogę jednak stwierdzić, że nigdy nie
należy rezygnować nawet ze swoich najśmielszych marzeń. Wcześniej czy pózniej uda się je zrealizować. Jeśli nie
w realnym świecie to z całą pewnością poprzez hobby. W moim przypadku jest to hobby dające wiele satysfakcji
oraz bardzo szeroki wachlarz możliwości bo jak ogólnie wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dzisiaj nie
ograniczam się jedynie do roli "lotnika". Bardzo często i chętnie testuję nowo powstałe modele wirtualnych
samolotów, scenerii czy dodatków - efekty tych testów dostępne są w dziale "Recenzje". "Opowiastki" to miejsce,
w którym znajdują się niezbyt powszechnie znane ciekawostki dotyczące historii lotnictwa. Gotowe do
wykorzystania plany lotów umieściłem w dziale "Trasy lotów". Pod hasłem "Nauka latania" kryją się linki do moich
filmów na Youtubie z podstawowymi informacjami jak zacząć naszą przygodę z lataniem. Wskazówki z działu
"Porady" mogą dostarczyć wiedzy niezbędnej w wirtualnych przestworzach. Zapraszam też do "Galerii", w której
zamieściłem ulubione zdjęcia z mojego wirtualnego świata.
Codziennie budzę się z myślą, że jeśli znajdzie się chociaż jedna osoba, która skorzysta z moich
dotychczasowych doświadczeń to czas i energia poświęcone na ich opisanie, poza moją osobistą satysfakcją,
nabiorą dodatkowej wartości. Nasuwa mi się na myśl kolejna oczywista prawda mówiąca o tym, że człowiek
najlepiej uczy się na błędach. Moje hobby pozwala na aktywną naukę i poszerzanie wiedzy oraz doświadczeń
każdego dnia. Mam nadzieję, że na niniejszej stronie nie znajdziecie wielu błędów, niemniej jednak gdyby
ktokolwiek z Was nie zgadzał się z prezentowanymi przeze mnie treściami bez wahania może się ze mną
podzielić swoimi sugestiami.
Wszelkie komentarze czy uwagi dotyczące zawartości strony proszę kierować mailem.